Od 2 lat szukałam idealnego kominka elektrycznego, który skradnie moje serce w pierwszej sekundzie. Niestety nie znalazłam nigdzie tego jedynego. Aż pewnego dnia na jednej z grup na Facebooku został on pokazany odpalony i w ciemności. Zakochałam się i od razu napisałam do przyjaciółki, że on musi być mój. Kiedy zobaczyłam jego promocyjną cenę to bez wahania wrzuciłam do koszyka, a mój narzeczony za niego zapłacił w ramach prezentu urodzinowego. Znajdziecie go tutaj.
Skoro kominek to i przydały by się nowe woski, a ich wrzuciłam do koszyka całkiem sporo.
Przede wszystkim zasięgłam po markę, z którą jeszcze nie miałam styczności. Mowa o Goose Creek. Niektóre zapachy były na promocji za 14zł więc wybrałam zapach Soft Linen Breene i Clementine & Mango. Klementynka z mango mnie oczarowała, ale soft na sucho śmierdzi mnie jak proszek do prania.
Z Kringle Candle wybrałam 3 zapachy, na które od dawna polowałam. Pierwszy zapach to Grey, który dla mnie jest połączeniem dymu papierosowego z perfumą 1 milion, Strawberry Lemonade to cudowny zapach truskawkowej lemoniady. Ostatni zapach to Gingle Snow Angel, który jest zapachem piernikowym, ale nie takim typowym piernikiem pachnie. Ma w sobie coś tajemniczego.
Dodatkowo wybrałam 10 wosków Yankee Candle. W koszyku znalazły się Angel's Wings, Autumn Night, Baby Powder, Berry Trifle, Christmas Cookie, Christmas Magic, Crackling Wood Fire, Mandarin Cranberry, Spiced White Cocoa i The Perfect Tree.
Dodatkowo gratis dostałam notesik z logo Pachnącej Wanny i Votive Colonial Candle w zapachu tropical fig.
Jak widać mam dużo zapachów do testowania więc na pewno niebawem zaczną się pojawiać moje opinie o każdym z tych zapachów. Więc zapraszam do codziennego zaglądania na mojego bloga :)
Buziaki i do jutra :)
Poszalałaś :) Ja też uwielbiam woski jednak ostatnio ograniczyłam ich zakup :)
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy tak szaleje, ale tym razem to były urodzinowe zakupki :)
Usuń